W dniach 7.9.2016 odbył się nasz każdoroczny zlot poobozowy. Tym razem gościliśmy w harcówce Optów z Czeskiego Cieszyna. Choć był to mój pierwszy zlot i trochę się obawiałam, czy dam radę, zostałam mile zaskoczona. W harcerstwie panuje rodzinna atmosfera, wszyscy się lubimy i znamy. Nasza przygoda ze zlotem rozpoczęła się w piątek, 7.9. Całą drużyną pojechaliśmy do Cieszyna, gdzie spotkaliśmy się z pozostałymi drużynami, tzn. miejscowe Opty, Wielka Niedźwiedzica z Karwiny oraz Harcerska Drużyna Wodna im. Żwirki i Wigury z Cierlicka. Ponieważ czasu było mało, a program był dosyć „napięty”, zaczęliśmy działać od razu. Po uroczystym rozpoczęciu i krótkim wykładzie na temat toalet mieliśmy chwilę na zapoznanie się z harcówką i odłożyliśmy nasze rzeczy, po czym udaliśmy się na podwórko, na którym graliśmy wraz z innymi drużynami przeróżne gry sportowe. Następnie wróciliśmy do harcówki, w której śpiewaliśmy piosenki harcerskie. Ponieważ nie znałam żadnej z nich, cały czas wertowałam śpiewnik w poszukiwaniu danego utworu, a kiedy go wreszcie znalazłam, piosenka się kończyła, co było dosyć komiczne. W trakcie śpiewania byliśmy kolejno proszeni o opuszczenie sali. Prawdę mówiąc, kiedy zaczęły wychodzić pierwsze osoby, sądziliśmy, że idą nas okraść (przed śpiewaniem mieliśmy zabrać z pokoi drogocenne przedmioty). Na szczęście, nikt nas nie okradł, a chodziło jedynie o kolejną grę, która polegała na chodzeniu po podwórku (było ciemno) i znajdywania świecących punktów, na których zabrano nam telefony, portfele i zegarki a na rękę napisano jakiś szyfr. Wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia, po co… ale to okazało się po powrocie do harcówki. W sali wytłumaczono nam, że rozpoczyna się bardzo ważna misja, na której wykonanie będziemy mieli całą sobotę, a według szyfru na ręce rozdzielili nas do grupek. Tak się akurat złożyło, że grupka, w której ja byłam, składała się z dwu młodszych dziewczyn i siedmiu chłopaków. Nikogo z nich nie znałam, ale po całym dniu spędzonym z nimi mogę powiedzieć, że lepszej drużyny nie mogłam trafić! Gra polegała na tym, że byliśmy organizacją Workers, która ma na celu obalić rządy L.I.E. Eksekutorów, którzy za pomocą miniaturowych czipów w dłoniach kontrolują ludzi. Zostaliśmy zapoznani z zasadami i udaliśmy się spać (zanim jednak zasnęliśmy, chłopcy nie omieszkali zagrać w bardzo lubianą wśród harcerzy grę: wormsy…). Drugi dzień rozpoczęliśmy wcześnie rano i razem z naszymi grupkami wyruszyliliśmy pociągiem do Ostrawy – rozpoczęliśmy akcję! Nie mogę powiedzieć, że od początku wszystko się nam udawało – na jedną z sześciu misji poświęciliśmy pół dnia, klucząc po Ostrawie i uciekając przed L.I.E. Eksekutorami (którzy ewidentnie się na nas uwzięli). Zdecydowanie najczęściej powtarzane zdanie tego dnia: „my jsme skauti a hrajeme takovou hru…“ Pamiętam również, jak czekając na tramwaj do Karoliny zostaliśmy otoczeni „białymi rękawiczkami“, bez drogi ucieczki, ale całe szczęście skończyło się na zrobieniu zdjęcia. Niestety, uciekł nam tramwaj, więc musieliśmy czekać następny kwadrans i tracić nasz cenny czas… W końcu jednak wróciliśmy wieczorem z powrotem do harcówki. Siedząc w pociągu, mieliśmy istną burzę mózgów, ponieważ została nam do rozszyfrowania jedna zagadka. Gdy wpadliśmy na odpowiedź, podróż dobiegła końca i dotarliśmy do harcówki (ten piękny zapach, gdy pozdejmowaliśmy buty!), gdzie udało się nam zniszczyć kod Darofore 521 i tym samym zakończyć naszą misję. Zwycięstwo uczciliśmy strzelaniem petard, a następnie weszliśmy do środka i mieliśmy ostatnie świeczowisko. Kiedy jeden z naszych kolegów poszedł spać, wpadliśmy na pewien pomysł – odczekaliśmy pół godziny, a następnie wbiegliśmy do pokoju i razem ze śpiworem wyrzuciliśmy chłopaka na podwórko. Choć początkowo trochę był na nas zły, to teraz razem z nami się z tego śmieje. Później śpiewalismy i rozmawialiśmy do drugiej w nocy, a następnie udaliśmy się spać. Rano zjedliśmy śniadanie i pożegnalismy się z nowymi kolegami, po czym pojechaliśmy do naszych domów. Żałuję, że nie zapisałam się do Gromu wcześniej, bo dawno tak dobrze się nie bawiłam, jak na tegorocznym zlocie!
Autor: Iza Rusz